Julek Schneider

Ta ciupaga (nieodłączny atrybut każdego górala), trzymana przez Julka Schneidera ocalałego z Holocaustu Nowotarżanina, kryje w sobie niezwykłą historię…Okupacyjne zimy na Podhalu były bardzo srogie – mrozy i ogromne opady śniegu pogarszały i tak tragiczną sytuację żydowskich mieszkańców Nowego Targu, którym władze niemieckie odebrały sklepy i firmy, a oficjalnie wydzielane racje żywnościowe nie pozwalały na przeżycie. Żydom odbierano też ich zapasy opału. Te zimowe miesiące były dla nich czasem dramatycznej walki z głodem i zimnem… Niektórzy z nich otrzymali pomoc z najmniej spodziewanej strony: od niemieckiego kierownika nowotarskiej stacji kolejowej Karla Dangelmaiera. Jakub Schneider (brat uwiecznionego na tej fotografii Julka), który jako 15-latek wykonywał prace przymusowe na stacji kolejowej, wspominał po wojnie: „gdy nadeszła zima, przychodziły na stację kobiety Żydówki prosić o węgiel, bo nie było czym opalić mieszkań. On się do nich niby srogo odnosił, bo byli [tam] także i inni Niemcy. Krzyczał: Co? Przyszłyście do pracy? I zabierał je tam, gdzie były hałdy węgla do lokomotyw i mówił im po niemiecku: „Wypełniajcie worki i zbiegajcie!”. Mój ojciec [Feiwel Schneider] opowiedział mu, że zostały w mieście samotne kobiety […] i że nie mają opału na zimę. Na to ten Niemiec kazał mu dwa, trzy razy w tygodniu przyjechać saniami, zaprzężonymi w konie, naładować sanie węglem i rozdzielić pomiędzy te kobiety, żeby miały czym zapalić”. Feiwel za pozwoleniem Karla Dangelmaiera wywoził ze stacji też ziemniaki, które pozwalały na przygotowywanie ciepłych posiłków w jadłodajni dla najbiedniejszych Żydów. Na skutek swojego postępowania kierownik stacji został w lutym 1941 r. odwołany ze stanowiska z nakazem powrotu do rodzinnego Rosenheim w Bawarii. Po wojnie dzięki ogłoszeniu w prasie odnalazł i przekazał Jakubowi Schneiderowi ciupagę góralską, pierścionek, który należał do jego matki i kilka fotografii, które otrzymał w prezencie pożegnalnym od Feiwela. Podarował mu też napisany 17 lutego 1941 r. list, który w związku z jego odejściem, napisali do niego trzej żydowscy mieszkańcy Nowego Targu: Juliusz Nass, Mundek Goldmann (wujek Julka i Jakuba) i Alfred Gewürz.
Jest to jedyne spisane tam i wtedy oraz zachowane żydowskie świadectwo, w którym ujęto odczucia związane z doświadczaniem coraz bardziej opresyjnej rzeczywistości: „Szanowny Panie Kierowniku stacji, Niestety, stało się coś, że Pan nas opuścił. […] Pana odejście stąd bardzo nas zaniepokoiło i zaskoczyło. To jest tak, jak ze zdrowiem, dopiero jego strata pokazuje, co się tak naprawdę miało. Nie możemy i nie chcemy teraz wyliczać wszystkich dobrych uczynków, które nas spotkały z Pana strony. To byłaby bardzo długa lista. Pominąwszy kwestie materialne, których znaczenia nie chcemy tutaj umniejszać, przede wszystkich chcieliśmy podkreślić, że znaleźliśmy w Panu oparcie duchowe i moralne. W czasach naszego najgłębszego upokorzenia, dawał nam Pan odczuć, że też jesteśmy ludźmi. Pana uprzejmy, przyjacielski, podnoszący na duchu, wręcz ojcowski sposób traktowania nas […] dawał nam ponownie wiarę w ludzi i w ludzkość. Wdzięczni i na zawsze wierni. Juliusz Nass, Mundek Goldmann, Alfred Gewürz”.
Pamiątki przekazane po wojnie przez Dangelmaiera były jedynymi przedmiotami, jakie pozostały Julkowi i Jakubowi po ich zamordowanych w Bełżcu rodzicach: Sali i Feiwlu Schneiderach. Zginęli także autorzy listu Juliusz Nass (a także jego żona Estera i synowie Adolf i Szymon), Mundek Goldmann (oraz jego żona Toni i synek Bernard) i Alfred Gewürz (oraz jego żona Roza, córki: Lea, Salomea, Helena i Rachela oraz synowie: Abraham, Henryk i Samuel).
Tekst Karolina Panz
Julek Schneider
This ciupaga (mountain hatchet), which in the photo is held by the Holocaust survivor Julek Schneider from Nowy Targ, reveals an extraordinary story. The winters during the War occupation in Podhale were severe. The frost and cold made the already tragic situation of the Jewish inhabitants of Nowy Targ even worse. Not only did Jews lose their shops and companies, but also the food rations were not enough to survive on. What is more, they were denied their stock of fuel. Some of them received help from an unexpected source: the German manager of the train station in Nowy Targ, Karl Dangelmaier.
Written by Karolina Panz
Translated by Magdalena Macinska, Karolina Panz