Ważne ustalenia dotyczące Synagogi

Kiedy pierwszy raz przyjechałem do Czarnego Dunajca do moich przyjaciół Karoliny Panz i Michała Szaflarskiego wybieraliśmy się na spotkanie w Urzędzie Gminy dotyczące projektu Ludzie, nie liczby. Wtedy też zobaczyłem budynek Synagogi. Byłem zdziwiony jego wielkością i stanem w jakim dotrwał do obecnych czasów. Na środku na piętrze pozsotałości Gwiazdy Dawida wskazywały co to za miejsce. Jednocześnie forma w jakim przetrwało to okno jest takie wymowne i mimo zniszczenia tak wiele mówi i krzyczy. W tym dniu wydarzył się jeden z „projektowych cudów”, czy jak kto woli zbiegów okoliczności. Stojąc pod wejściem (nie mieliśmy klucza) rozmawialiśmy o tragicznej historii rodziny Lehrerów. Kilka dni wcześniej zapoznałem się z relacjami świadków i chciałem o tej historii porozmawiać z przyjaciółmi. Kiedy wymienialiśmy swoje ustalenia nagle zza rogu wyszedł starszy Pan, który wracał z reklamówką z zakupów.W wąskiej uliczce byliśmy tylko my i Pan. Ukłoniliśmy się, przerwaliśmy rozmowę poczekaliśmy, aż będziemy sami nie zdążyliśmy na nowo rozmawiać kiedy Pan zawrócił i zapytał: co tu robicie? A wie Pan oglądamy piękny budynek.- odpowiedziałem. Ah tak to synagoga – dodał. Tak wiemy wiemy właśnie dlatego podziwiamy. Wtrąciłem. Pan wydawało się, że zaspokoił ciekawość i odszedł powoli, ale nie, znowu zawrócił i mówi: ale czemu akurat tu stoicie? Wytłumaczyliśmy, że interesujemy się historią Żydów z Dunajca i okolic i będziemy ratować cmentarz. Pan popatrzył po nas jakby badając, a jednocześnie pojawił się drobny uśmiech na jego twarzy i powiedział tak po prostu „… mój tatuś 15 lat pracował w sklepie u Lehrera byli kolegami ufał mu bo tata na kasie pracował…”
Foto: Jagna Bukowska-Ziółko